Śmiało mogę się przyznać (bez bicia:)), że moja pielęgnacja cery do 30 roku życia nie świeciła przykładem. Za to moja strefa T, głównie czoło, wydawała blask niemiłosierny!
Wraz z tą magiczną liczbą mego wieku, postanowiłam wziąć się porządnie za siebie, bo nie wiem jak to się stało, ale nigdy nie przywiązywałam dużej wagi do tego co nakładam na swój ryjek.
Błędów popełniałam co nie miara. Unikałam kremów nawilżających bo myślałam, że po nich tylko wychodzą mi pryszcze. Maseczek używałam może raz na dwa miesiące i to nie ważne jaką (zawsze jakaś maska z Avonu leżała w łazience, bo sąsiadka była konsultantką to wiecie, trzeba było coś tam czasem zamówić;). Eshhh, dużo by pisać. No było źle. I wciąż zaskórniki..wciąż pryszcze, NO NIE DZIWOTA!
Gdy w końcu się obudziłam z tego koszmaru „nie-pielęgnacyjnego” opracowałam sobie poprawny rytuał, który sprawił, że moja skóra odżyła!
Nie opiszę dziś konkretnych produktów, a jedynie przejdę krok po kroku, przez kolejne etapy.
Skupię się w tym wpisie na rytuale wieczornym, gdyż to on jest tu najbardziej „skomplikowany” i wg mnie najważniejszy. Poranna toaletka ogranicza się tylko do umycia buźki pianką/żelem, tonizowania skóry i nałożenia kremu 🙂
Ok, to po kolei!
1. DOKŁADNE OCZYSZCZENIE SKÓRY: DWUETAPOWE
(a) DEMAKIJAŻ BALSAMEM MYJĄCYM
Aby rozpuścić całodniowy bajzel na mej twarzy sięgam po coś tłustego. Metodą prób i błędów dotarłam do moich ulubieńców w tej kategorii i są nimi balsamy myjące. Uwielbiam moment gdy je nakładam. Jest to mega przyjemne i relaksujące. Oczy omijam. Do ich demakijażu używam płynów micelarnych.
Żadne oleje w formie płynnej, choć niektóre bardzo dobre, niestety mi nie odpowiadały. Testowałam ich wiele, ale miłość do balsamów pozostała niewzruszona.
(b). ZMYWANIE BALSAMU PIANKĄ/ŻELEM
Całej tej tłustej, rozpuszczonej warstwy makijażu i zanieczyszczeń pozbywam się używając głównie pianek.
Staram się wybierać te produkty, które nie są hardkorowymi zdzierakami z napakowaną ilością chemii, tylko te delikatne i ze spoko (w miarę) składem.
1. Pianka do mycia twarzy, Organic Therapy; 2. Naturalna pianka oczyszczająca 3 w 1 z cytryną i melisą, Cosnature; 3. Pianka do mycia twarzy AloeVera, Federico Mahora; 4. Łagodząca pianka oczyszczająca Pore Revolution, Ava
Przy etapie zmywania pianką bardzo pomaga mi mega delikatna i przyjemna gąbka KONJAC (kupuję TUTAJ) oraz szczoteczka soniczna z Dermofuture.
2. TONIZOWANIE
Po dokładnym oczyszczeniu skóry, przywracam jej właściwe Ph oraz przygotowuję do kolejnych etapów. Do tego celu wykorzystuję najczęściej toniki.
Czasami, jak tonik za szybko mi się wchłonie, spryskuję twarz wodą termalną, Uriage , o której już piałam na blogu TUTAJ 🙂
3. APLIKACJA SERUM
Gdy twarz jest jeszcze wilgotna wklepuję serum, które staram się dopasowywać do aktualnych potrzeb mojej skóry. Ciągle testuję coś nowego!.
4. KREM POD OCZY + KREM/OLEJ NA TWARZ
Etap ostatni to nałożenie kremu pod oczy oraz kremu i/lub olejku na twarz . Na noc wybieram bardziej bogate, treściwe konsystencje, aby przez noc skóra mogła „naciągnąć” cennych składników jak najwięcej.
Krem pod oczy to szczególne wyzwanie. Cięgle szukam tego idealnego, ale nie jestem pewna czy taki w ogóle istnieje.
Bardzo ważne są również kremy z filtrem. Ja stosuję je w sumie tylko na wyjazdach. I zanim mnie ktoś zlinczuje i powie, że na swoje życzenie domagam się na starość zmarszczek, to już wyjaśniam. Otóż na słońcu bywam tyle co nic. Serio. Maksymalny czas to 10minut, a tu pomaga mi w ochronie krem BB z SPF 50, który zazwyczaj mam na twarzy.
Jeżeli już planuję dłuższy wybieg, lub jadę na wakacje, to wtedy zabieram coś ochronnego.
5. ZABIEGI DODATKOWE: PEELINGI + MASECZKI
Raz lub dwa razy w tygodniu robię sobie peeling twarzy. Tutaj żongluję różnymi rodzajami, od ziarnistych po enzymatyczne „zwykłe” jak i te typu gommage.
Maseczki również stosuję raz/dwa razy w tygodniu. I bardzoooo je lubię. Wybieram najprzeróżniejsze: w płacie/płachcie, w kremie na kilka minut lub na całą noc, w proszku, w żelu a także zrobione przeze mnie poprzez zmieszanie kilku produktów.
Nie zapominam oczywiście o glinkach, które rozrabiam z hydrolatem (lub wodą), żelem hialuronowym (lub jogurtem) i jakimś olejkiem i aplikuję na kilka minut.
Tak oto przedstawia się moja wieczorna pielęgnacja cery ! Odkąd wdrożyłam te wszystkie etapy, moja cera jest w o wiele lepszym stanie niż dawniej. Stała się „spokojniejsza”, rozjaśniona, wygładzona a nieprzyjaciele, którzy wyskakują od czasu do czasu, dużo szybciej znikają. Oczywiście pozostaje kwestia doboru odpowiednich kosmetyków. Cera taka, siaka, wiecie 🙂 Trzeba szukać. Nie zmienia to faktu, że każda twarzyczka potrzebuje pielęgnacji – jakiejkolwiek – ale najlepiej tej świadomej!
Też stosujecie pielęgnację wieloetapową??
3majcie się!